Wróć do spisu artykułów

Horror sprzedaży działek pisany ręką licencjonowanego Pośrednika

                      Niewielu znam Pośredników, którzy chętnie sprzedają działki. Wyłączając tych, którzy specjalizują się w sprzedaży gruntów rolnych (ci mają swoje ,,tajemne,, sposoby na ich szybki obrót) i tych, którzy biorą co najmniej(!) podwójne wynagrodzenie za pośrednictwo w sprzedaży działek. Większość jednak moich koleżanek i kolegów, traktuje tę usługę, niemal jak zło konieczne. Mimo, że zdawałoby się - nie ma problemu: jest wyłączność, jest z góry określone wynagrodzenie za usługę. Nic, tylko brać się do roboty. Tyle tylko, że często jest to praca Syzyfa, albo łut szczęścia, a w pośredniczej codziennej rzeczywistości najzwyczajniej - więcej pracy, niż zarobku. 

               Problem sprzedaży działek - założywszy, że ofertę przyjmuje Pośrednik, który wymaga od Klienta aktu notarialnego nabycia, wypisu z rejestru gruntów i zaświadczenia o planie przestrzennym gruntu (by ustalić status działki i jej stan prawny) - jest prozaiczny, lecz zarazem wielki. Jak bowiem sprzedać coś, co nie ma widocznych granic ?
To problem pierwszy, ale nie ostatni. Jeśli do tego zdarzy się, że przyjmująca ofertę firma nie ma w zwyczaju określania ceny ofertowej nieruchomości (na zlecenie Klienta, przed zawarciem umowy o pośrednictwo w sprzedaży)  to równolegle z powyższym problemem może pojawić się  kolejny  -  przyjęcia do sprzedaży oferty ,,martwej,,  z powodu jej zbyt wysokiej ceny ofertowej.

Szczytem zaś rozminięcia się podjętych działań z założonym celem jest sytuacja, w której firma nie mająca  zwyczaju oglądania towaru w terenie PRZED zawarciem umowy, święci sukces znalezienia nabywcy, aż do chwili, gdy okazuje się, że ... znalazła kupca na zupełnie inną działkę, wcale nie będącą przedmiotem sprzedaży. Nietrudno wtedy sobie wyobrazić rozczarowanego Kowalskiego, który oczyma wyobraźni już przechadzał się po wnętrzach domu wybudowanego na tej działce, aż tu nagle okazało się, .... że kupił nie tą, co chciał. Scenariusz dalszych zdarzeń, jest już tylko konsekwencją poprzednich. Kowalski żąda odszkodowania od Pośrednika, bo rzecz jasna nie chciał kupić tej, której numerki geodezyjne widział na stronie internetowej, lecz tę, którą ów pokazał Mu w terenie. Ten horror nie jest jednak ani przeze mnie wymyślony, ani tym bardziej śmieszny.

Winę za taki ,,paradoks,, ponosi jednak Pośrednik, który godzi się na literackie, a nie geodezyjne pokazanie i oznaczenie punktów działki w terenie, oraz jej niby prezentacji najpewniej wyglądającej tak: ,, działka zaczyna się od tego wyższego krzaka po lewej stronie, potem wzdłuż krawędzi tego jasnego łana zbóż, po prawej to jakieś 300m, a od przodu jakieś 100m od rowu,,.

Pośrednik przyjmując i akceptując taką formę pokazania gruntu, wykazuje  się brakiem profesjonalizmu w najwyższym stopniu. Klient zaś  - zwykłą naiwnością, choć wystarczyłoby tak niewiele - pomalować wysokie kołki osadzone w punktach wskazanych przez geodetę jaskrawą farbą odblaskową, a na działce postawić tablicę informacyją.

Sprzedawanie działek - widm, bez oznakowanych granic - to działanie śmieszne i przerażające. Śmieszne, bo można w ten sposób sprzedać coś innego niż się chciało sprzedać, a przerażające  - bo jest to  możliwe.

Niestety takie scenariusze to wcale nie nadmiar mojej wyobraźni, bo to zdarzyć się naprawdę może. Dlatego twierdzę, że obowiązek okazania granic ciąży na właścicielu. Także obowiązek okazania jej granic Pośrednikowi, który ma ją sprzedać, musi więc umieć ją pokazać. Nie po krzakach, łanach, rowach i słupach wysokiego napięcia - lecz po widocznie oznaczonych punktach przez geodetę. Dlatego pozwolę sobie dzisiaj ponownie na ,,odkrywcze,, twierdzenie: tak długo, jak długo Pośrednik nie będzie wymagać od sprzedającego oznaczenia granic działki w terenie, tak długo straszyć nas będą działki - widma. Tak długo, jak długo Kowalski nie zechce zapłacić geodecie - tak długo możliwy będzie zakup działki - widma. Tak długo będziemy mogli powtarzać za wieszczem ,,Nową przypowieść Polak sobie kupi, że i przed szkodą, i po szkodzie głupi. ,, Jan Kochanowski (1530 - 1584)          

Czego Państwu nie życzy -

Urszula Czyż - Wysokińska
lic. zaw. 1751

ula@nga.pl